czwartek, 12 listopada 2009

Warszawa


Jest 12 listopada. Drugi dzień wolny w tym tygodniu. Wczoraj wszystko było pozamykane z racji święta, późnym rankiem obudziły mnie salwy armatnie przetaczające się po ulicach, na których zawsze jest przeciąg.

Załatwiłem sobie internet od PLAY, dzięki czemu nie muszę biegać za każdym razem do redakcji żeby sprawdzić pocztę czy cokolwiek na stronach www. Jak na razie "toto" śmiga całkiem dobrze, uważać tylko trzeba na miesięczny limit transferu.

Mimo zdecydowanie samotniczej natury mieszkanie samemu jest nieco nudne i prawdopodobnie wpędzające w depresję. 6 listopada gościł u mnie kumpel ze swoją drugą połową. Nie bardzo mieli się gdzie na noc zatrzymać więc przyjąłem ich pod swój dach. Powodem ich przyjazdu do stolicy był wylot kumpla do ... RPA i Zimbabwe. Dzień spędzony w opryszkowym towarzystwie był chyba jednym z lepszych tu w Warszawie. Ironizowanie o niebezpieczeństwach afryki południowej co prawda nie nastrajało zbytnio Aśki, ale pomagało trochę rozładować sytuację. Szymon będzie na czarnym lądzie prawie trzy tygodnie. Zamierza tam odwalić kawał porządnej dziennikarskiej roboty - czego mu straszliwie zazdroszczę.

Wieczorne rozmowy przy winie obierały co chwilę inny kurs. Podobno kumpel kończy kurs na prawo jazdy kat.A - coś, o czym marzę od przeszło dwóch lat. Oczywiście podchwyciłem temat moto - chyba jeden z niewielu, na który mogę gadać nawet kilka godzin... W rozmowie padł pomysł wyprawy motocyklowo-dziennikarskiej gdziekolwiek. Czarny ląd - jestem za, syberyjska droga śmierci - jeszcze bardziej za. Pomysł szalony, ale wiem, że jak się nakręcę to prędzej czy później go zrealizuję. Najtrudniejszą kwestią oczywiście będą finanse - ale skoro Ewan McGregor sponsorów znalazł to czemu my nie moglibyśmy mieć farta? :)

Praca w redakcji jest coraz fajniejsza. Opanowałem przynajmniej w elementarnym stopniu wszystkie narzędzia potrzebne do prac nad portalem i zaczynam troszkę szybciej i efektywniej pracować. Już wiem, że nie polubię się z pewną osobą, ale jak się okazuje nie jestem w tym osamotniony. Właśnie zabieram się za pisanie dłuższego artykułu nt. capoeiry. Jak będzie opublikowany - pewnie go podlinkuję :)

Czekam na pierwszą wypłatę jak na zbawienie. Okaże się czy jestem w stanie na tyle wydolić finansowo by poza zapłaceniem za rachunki, mieszkanie i jedzenie móc jeszcze odłożyć każdego miesiąca jakieś pieniądze na prawo jazdy i na maszynę. Okaże się. Jeśli będę wychodził na zero lub minimalny plus prawdopodobnie poszukam czegoś dodatkowego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz